Zimowa ekscytacja

Uliczne latarnie

Zapaliły się już uliczne latarnie, a my szliśmy przed siebie, prowadząc wózek ze śpiącym niemowlakiem. Biały, śnieżny puch chrupał nam pod butami, a mróz szczypał po twarzy.

Z oddali słyszeliśmy jak bije kościelny dzwon.

Chodźcie, chodźcie owieczki – zapraszał dyskretnie po czym już tylko czekał, aż do niego przyjdą.

Z minuty na minutę plac wokół krzyża wypełniał się nowymi wiernymi, którzy skupieni w jednym miejscu, tworzyli swoisty kokon – niczym pszczoły w gnieździe. Jak za tknięciem czarodziejskiej różdżki, tłum ten nagle rozproszył się, ginąc w czeluściach bogato ozdobionego pomieszczenia, w którym był widz i odgrywający swoje rolę aktorzy.

My tymczasem napawaliśmy się widokiem opuszczonego miasta, bo na rynku nie uświadczyliśmy ani jednej żywej duszy. Wszystkie sklepy i lokale usługowe były zamknięte na amen, bo  tutejsi mieszkańcy albo ogrzewali się ciepłem domowego kominka albo akurat podpierali filary kościoła.

Nad jeziorem

Nad jeziorem sytuacja była podobna. Przy brzegu pływały przycumowane łodzie, natomiast na pomoście gnieździły się białe, zaspane mewy.
Grube płatki śniegu spadały mi na twarz tworząc gwiaździste molekuły, co przyznam, było dość przyjemnym doznaniem.

Tymczasem ciche chlupanie wody uspokajało zmęczone emocjami ciało. Stojąc na pomoście liczyłam gwiazdy, które przepięknie migotały na tle granatowego nieba. Wszystkie drzewa wystrojone w eleganckie, białe suknie kłaniały nam się nisko zapraszając do kontemplowania ciszy. Plaża była pusta.

Pomost z którego w ubiegłe lato skakała moja córka, wił się teraz ze wstydu, gdyż go rozebrano do zera. Chwilę później zaczął prószyć śnieg i poczułam przeszywający mnie dreszczyk pozytywnych emocji.

Jezioro szeptało do nas czule, a my patrzyliśmy jak śnieżne gwiazdki pokrywają grubą warstwą ciemne pałacie ziemi. Pomarańczowe, ciepłe światło miasta stworzyło magiczną aurę, obok której nie można było przejść obojętnie. Całe szczęście miałam ze sobą aparat.

Stary dom

Tego wieczoru mijam stary dom, w którym jeszcze wczoraj wydawało się, że nikt nie mieszka. A dziś, widzę jak  w takt wiatru faluje firanka ukazując w oddali jakąś ciemną postać. Wyobrażam sobie starą schorowaną babuleńkę, której od lat nikt nie odwiedza. Może powinnam do niej zapukać i zapytać jak się czuję?

Dom jest duży, wielorodzinny, momentami straszny, ale zostaje mi w pamięci jeszcze na długo. Stoję przy nim całe dziesięć minut próbując zapamiętać każdy jego szczegół. W którym roku go wybudowano? Jak wygląda w środku, ile ma pokoi? Dlaczego wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi? Czy to już jest zabytek?

Tyrolka

Na placu zabaw bawią się nasze dzieci. Okupują tyrolkę.
Piski podczas zjazdów udzielają się naszemu psu, który zaczyna przyjaźnie szczekać i merdać ogonem. Chcę się bawić i nikogo to nie dziwi, bo to sześciomiesięczne szczenie, które po kilku minutach taszczy już całkiem solidną gałąź, znalezioną u podnóży jednej z osiedlowych górek. Niebo utkane jest solidną siecią migotliwych gwiazd, porozrzucanych niedbale w różnych kierunkach świata. Panuje przyjemny chłód, mimo to chcemy powoli wracać.

W oddali widzimy dymiący komin, to znak, że w domu ktoś solidnie napalił. (Wiadomo kto – tata).

Rozgwieżdżone niebo

Wiatrołap wita nas buchającym ciepłem. Za oknem bogato prószy śnieg, a my trochę zziębnięci, przywieramy nosami do chłodnej szyby, wpatrując się w grube płachty śniegu, rzucone na ziemię  przez roztargnionego malarza. Chcemy by malowane pędzlem pejzaże, powracały do nas z ruchomego krzesła naszych korporacji, dając siłę do życia w dużych i hałaśliwych miastach. Czekając na lunch w szklanej firmowej kantynie, będziemy myślami tarzać się w śniegu, zjeżdżać z górki na sankach i  robić zdjęcia do rodzinnego albumu.
Wszystko po to by przywołać najpiękniejsze wspomnienia z tamtych lat, z tamtych chwil, gdzie pod rozgwieżdżonym niebem, w ciepłym zimowym płaszczu ukradkiem wyrwały nam się pierwsze łzy szczęścia i wzruszenia. Bo być z Wami tu i teraz – w tym miejscu, to szczęście. Mój Czaplinek.

 

 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *