Miłość w erze Cyberpunka 2077

Umówiliśmy się na piętnastą, bo była to dobra pora na spotkanie w realu. Ani nie za późno, ani też nie za wcześnie, jak na bycie sam na sam z obcym mężczyzną. Miejsce wybrał on, trochę dziwne jak na mój gust i w dodatku mało romantyczne, ale to sami zaraz ocenicie. Nie będę zapeszać. To spotkanie miało zaważyć o naszych dalszych losach jako pary, bo wcześniej znaliśmy się jedynie poprzez rozmowy na chacie. To jednak trochę za mało, żeby się lepiej poznać, dlatego tak ważne było dla nas żeby się w końcu zobaczyć. Kilka dni przed spotkaniem wysłaliśmy sobie po kilka zdjęć, jeszcze przed technologiczną przemianą, aby każde z nas wiedziało czego się mniej więcej może spodziewać. Nie wiedzieliśmy czy w realnym świecie czeka nas pozytywne zaskoczenie, czy całkowite rozczarowanie, ale nadszedł już czas aby się o tym przekonać.

Dzień spotkania

Dzień był słoneczny, niebo bezchmurne, trawa zielona i soczysta. Wstałam wcześnie pełna energii, wykonałam kilka rozciągających ćwiczeń, a potem już były rutynowe czynności typu : kawka, papieros i zjedzenie tortilli z niebieskiej kukurydzy wraz z larwami ćmy bartnika. Zdecydowałam się na strój w stylu casual look, gdyż na pierwszym spotkaniu wolałam jednak nie odsłaniać zbyt wiele. Dlatego zwykły t- shirt, skórzana kurtka i spodnie idealnie nadawały się na tą okazję. Do tego jeszcze wezmę moje czarne skórzane rękawiczki, bo bez nich nigdzie się nie ruszam.

Miejsce spotkania

Będąc na miejscu usadowiłam się na polieterowym kocyku, wpatrując się w latające nade mną owady. Z zachwytem obserwowałam mijające mnie srebrzyste ważki oraz złoto czarne pszczoły. Były to niby zwykłe latające stworzenia, jednak zamiast charakterystycznych bzyczeń, wydawały z siebie jakiś podejrzany warkot. Do tego ich ruchy były bardzo nienaturalne, jakby trajektoria lotu była mocno zachwiana.

Przyglądając się bliżej pszczołom, które podlatywały do kwiatów, zauważyłam na ich ,,podwoziu” niewielkie łatki, pokryte cieniutką warstwą żelu, który umożliwiał im podnoszenie i opuszczanie zebranego pyłku. Natomiast ważki przypominały raczej miniaturowe drony, wyposażone w przyczepione na grzbiecie urządzenia kontrolujące – niczym monitoring. Wiedziałam już, że siedzę w samym centrum e fauny i e flory!

On

Mój towarzysz zjawił się punktualnie na miejscu, a jego wygląd zdecydowanie różnił się od ostatniego wizerunku ze zdjęcia. Był niski, około 1,50cm wzrostu, miał krótkie ciemne włosy, oczy…

No właśnie .. tutaj się sprawa nieco komplikuje,bo jego jedno oko było brązowe, a drugie wyposażone w kamerkę oraz czerwoną diodę, migającą podczas nagrywania. Okazało się, że oko stracił podczas zabawy strzelbą ojca. Przykładając lufę do twarzy, nastąpił odrzut, a potem już pozostała tylko opcja klasycznej protezy, albo opracowanie urządzenia, które zrekompensuje mu stratę. Więc zdolny Eyeborg wbudował sobie kamerę oraz krwisto – czerwoną diodę, która wieczorową porą przybierała bardziej złowieszczą formę zmieniając go w terminatora.

-Wiesz dlaczego mówią na mnie człowiek o magnetycznych palcach?  – Zagaił mnie Alex widząc moją konsternację

-Bo masz wszczepione magnesy? – Odpowiedziałam szybko

-Skąd wiedziałaś?

-Dużo na ten temat czytałam, poza tym wiem, że magnes jest szóstym zmysłem wszystkich cyborgów, a ciebie już mogę do nich zaliczyć, prawda?

-A ty? Zaatakował mnie po chwili przyglądając mi się uważniej. Gołym okiem widać, że jesteśmy z tej samej bajki.

Ona

W myślach przeklęłam i zrobiło mi się trochę przykro, bo do tej pory żyłam w przekonaniu, że ukrywane zmiany nie są z zewnątrz aż tak bardzo widoczne. Widać jak bardzo się myliłam. Po raz pierwszy od naszego spotkania przyjrzałam się mojej skórzanej nogawce spod której wyłaniał się odcinek mojej metalowej Lenzi. Bioniczna noga spoczywała grzecznie na neonowej trawie, a kilka śrub połyskiwało w świetle grzejącego słońca.

-Może chcesz mi coś opowiedzieć? – Uśmiechnął się do mnie mój towarzysz, po czym popukał palcem po ,,kadłubie” mojej protezy.

-Poznaj Lenzi, która jest już ze mną całe 10 lat i sprawuje się świetnie. Moja dawna noga została amputowana po wypadku samochodowym. Skoro znasz już moja Lenzi to wypadałoby żebyś poznał jeszcze Zeusa. (Tu muszę już ściągnąć jedną z moich skórzanych rękawiczek, aby pokazać Alexowi moją bioniczną rękę).

-Wow! Niezłe cacko! – cieszy się mój współtowarzysz wyraźnie czując ulgę, bo do tej pory tylko na jego cybergiźmie skupiała się cała uwaga.

Wieczór

Od tamtej pory gadka zaczyna nam się kleić, więc spędzamy czas aż do wieczora. A gdy zaczyna się ściemniać, drzewa zaczynają spełniać funkcje ulicznych lamp wykorzystując mechanizm bioluminescencji. Szybko łapie nas wilczy głód, więc udajemy się do pobliskiego baru, obsługiwanego przez automatycznych kelnerów. Ci widząc nas już w samych drzwiach witają się z nami grzecznie, każąc wybrać sobie jeden z wolnych stolików, a potem  wręczają nam malutkie komputerki z wbudowanym menu i elektroniczną kartą do zamawiania e potraw. Tutaj możemy skomponować dania ze składników, które nam najbardziej pasują. Ja wybieram komosę ryżową z warzywami, natomiast mój towarzysz bierze omlety z muchówek z farszem z zielonej fasolki. Wieczór jest ciepły, drzewa indonezyjskiej paczuli i piżmowego drzewa sandałowego produkują przyjemne zmysłom olejki, które w połączeniu ze sobą tworzą bukiet znakomitych perfum, idealnie skomponowanych pod gusta przechodniów.

– Spotkamy się jeszcze – pyta mnie Alex stojąc w drzwiach mojego mieszkania.

– Czemu nie – odpowiadam. Było bardzo miło.

– To może jutro? Czy masz może randkę z jakimś innym cyborgiem?

– A owszem – śmieje się w stronę Alexa, wpatrując się w jego zrzedłą minę. Wyobraź sobie mój drogi, że dostałam pewną propozycję spotkania z niejakim Asimo, znasz może?

– Z tym tanecznym robotem z Tokio? Wolne żarty – drwi mój towarzysz

– Tak, właśnie z nim odpowiadam urażona, po czym nie żegnając się wcale, otwieram drzwi  znikając w czeluściach swojego mieszkania.

Tymczasem zaskoczony Alex pozostawiony sam na samym środku bezludnego osiedla przez kilka godzin wpatruje się w moje okno, po czym zrezygnowany wraca do siebie do domu.

– Jutro znów tutaj przyjdę, a wtedy zobaczymy… – mówi do siebie uśmiechając się jeszcze przez chwilę po czym  przytula głowę do leniwej poduszki.

Jest 8 sierpnia 2077, miłość wisi w powietrzu.

 

Wizja Eyeborga – Weronika 10 lat

Wizja Eyeborga – Artur 9 lat

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *