Skond sie wziyna ślonska baba

( tłum. ze śląskiego: skąd się wzięła ta śląska baba)

Dochodziła północ zasypiała już, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Prawie półprzytomna spojrzała przez wizjer i ujrzała swojego sąsiada z dziesiątego piętra. Z niechęcią otworzyła mu drzwi i niewiele myśląc, wpuściła go do środka.

-Niech ją pani łapie – zaczął krzyczeć pełen przerażenia i troski pan Tadeusz Kucharski

-Jak jej pani nie wpuści do mieszkania, to jestem pewien, że ta wariatka zaraz się poślizgnie i spadnie.

-Panie Kucharski. Dochodzi północ, a ja miałam ciężki dzień w pracy. Jutro mam ważne zebranie i muszę się wyspać, a pan mi tu każe kogoś łapać, nawet nie wiem kogo.

-Pani najmilsza. Chodzi o moją żonę. Pokłóciliśmy się i powiedziała, że się zabije jeśli nie wyjaśnimy sobie kilku rzeczy. Zaraz będzie schodziła i pojawi się u pani na balkonie. Jeśli ją wciągniemy do mieszkania, unikniemy tragedii.

-Wy przestańcie lepiej pić. Czuć od pana wódką na kilometr, więc nic dziwnego, że pan ma takie dziwne pomysły

– Patrz pani – krzyknął przerażony kiedy w oddali w oknie zobaczył stopę swojej żony po omacku szukającej balustrady balkonu.

– o kurwa – krzyknęła Jadwiga Przybysz, bo tak na imię miała główna bohaterka

Minęło jednak kilka chwil, zanim otworzyli drzwi balkonowe i ku ich zdziwieniu po pani Kucharskiej nie było ani śladu.

– Pięknie – zezłościł się Tadeusz. Lafirynda sobie z nas teraz żarty stroi. Gdzie ona się podziała?

-Patrz pan w górę. Jest! – krzyknęła Jadwiga, widząc jak trzy kondygnacje wyżej pani Kucharska stoi na balkonie państwa Śliwińskich i w najlepsze pali długie, niebieskie Elemy.

– Pani Kucharska ? Co do diabła pani tam robi na górze? Zachciało się pani łazić po cudzych balkonach? Proszę wrócić do swojego mieszkania! – Rozeźliła się Jadwiga.

– Przybysz. Ja tobie nie mówię co ty masz na obiad do gara wrzucić.

Do rozmowy między kobietami wtrącił się pan Tadeusz.

– Lodzia odpuść sobie. Zapukaj grzecznie do mieszkania państwa Sliwińskich, przeproś za zamieszanie, przejdź przez ich mieszkanie i wracaj do domu.

– Z tobą dziadu nie rozmawiam. Łajdak! Wrócę do domu pod warunkiem, że zaraz mi tu przywieziesz ta swoją ksiutę z Dąbrowy Górniczej, do której tak namiętnie codziennie wydzwaniasz i wypisujesz esemesy o tematyce stricte pornograficznej

Z trzy godziny trwały przepychanki między małżonkami, zanim doszli do kompromisu. Sprawa była na tyle skomplikowana, że trasa z Warszawy do Dąbrowy Górniczej, to trzygodzinne wyzwanie samochodem. Gdyby pan Kucharski zdecydował się na podróż transportem publicznym, straciłby siedem godzin, a jeszcze musiałby tyle samo przeznaczyć na powrót do Warszawy. Jednak pani Lodzisława była nieustępliwa i pod groźbą skoku z jedenastego piętra, wymusiła na mężu spotkanie z dwudziestoparoletnią śląską dziołchą z Dąbrowy Górniczej.

Nad ranem stała już pod drzwiami Jadwigi Przybysz – dwudziestodwuletnia Alicja Chrząszcz, córka ginekologa i nauczycielki języka angielskiego. O trzydzieści lat młodsza od Lodzisławy, miała ten młodzieńczy błysk w oku, który przykuwa uwagę każdego mężczyzny, a do tego była długonogą niebieskooką blondynką o śniadej,aksamitnej cerze.

Nie wiedząc czemu,w samym środku nocy, została brutalnie zbudzona przez swojego konkubenta Tadeusza, który kilka godzin później znalazł się razem z nią w stolicy w jednym z ursynowskich blokowisk. Stojąc na klatce przed czyimś mieszkaniem, została uwikłana w małżeńskie porachunki na co w ogóle nie miała najmniejszej ochoty.

– Tadziu, zagaiła trochę od niechcenia. Skond się wziyna ta kobiyta? ( ze śląskiego: skąd się wzięła ta kobieta? )

-To moja żo…. – nie zdążył dokończyć pan Kucharski, gdyż w międzyczasie wtrąciła się jego żona

– ty, lafirynda! Pokaż mi się no tutaj. Niech no zobaczę jak wygląda kochanica mojego wspaniałego mężusia..

– Ty mosz babe? Spojrzała Alicja z wyrzutem po czym dodała z pogardą – ty puloku ( tłum.ze śląskiego pulok: chuj) udając się w stronę wyjścia.

-Ja ci to wszystko wytłumaczę – krzyczał przejęty sytuacją Tadeusz

– Na co mnie tu wziol. Fandzolisz mi tukej. Co za duperszwance. Chce mi się sfrocić (tłum. ze śląskiego: Po coś mnie tu zabrał, głupoty mi tylko gadasz, pierdoły jakieś, że zaraz zwymiotuje)

To mówiąc z pełnym impetem otwiera drzwi, po czym nie ukrywając złości chwyta je jedną ręką i puszcza z tak dużą siłą, która o mały włos nie wyrywa ich z framugi.

Tymczasem pani Lodzisława wrócila do swojego mieszkania, w którym wzięła kojący nerwy xanax, i położyła się do łóżka. Tam postanowiła poczekać na swojego męża. Zapewne jak już do niej wróci, leki zaczną działać i zamiast go zabić tasakiem, postara się o rzeczową rozmowę. Tak dalej na pewno być nie może.

Mąż uspokojony tym, że żona wróciła do ich wspólnego mieszkania, studził emocje u swojej sąsiadki Jadwigi Przybysz u której dopijał pyszną herbatkę z malinami. W tym samym czasie jego śląska konkubina stała marznąc na Dworcu Głównym i czekała na swój powrotny pociąg do domu. Krótki komunikat z megafonu: Przewidywane opóźnienie z powodów technicznych za które przepraszamy – podsumowała krótkim, śląskim: Jasny pierun ( tłum. ze śląskiego: jasna cholera) po czym upiła łyk kawy z kubeczka słynnej amerykańskiej sieciówki Starbucks i zatopiła wzrok w swoim ,,Komisarzu Hanusiku’’ Piyrwszym kryminale ze elymyntōma fantasy we ślōnskij godce. ( tłum. ze śląskiego : pierwszym kryminale z elemantami fantastyki w języku śląskim)

– Ale żeś narozrabiał Tadeuszku – rzekła Jadwiga, będąc od kilku godzin już na ty z panem Kucharskim

-Nie podejrzewałam cię o posiadanie dwudziestoparoletniej konkubiny i do tego jeszcze ze Śląska, niezły z ciebie zalotnik! Dobrze, że twoja żona przegoniła tą śląską babę, bo w pewnej chwili sytuacja wydawała się nie do opanowania. Twoja żona była tak wkurzona, że gotowa była skoczyć.

– To jeszcze nic – otworzył się na tą aluzje Kucharski. Wiesz co by się stało, gdyby w twoim mieszkaniu nagle znalazło się ich aż szesnaście sztuk? Co lepsze, gdyby przyjechały jeszcze ze swoimi mężami i dziećmi?

– szesnaście? dlaczego akurat szesnaście? Otworzyła oczy Jadwiga

– no dobrze, masz rację. Alicji już nie liczymy. Piętnaście.

– piętnaście? Skąd w ogóle ta liczba?

– policz ile jest województw w Polsce i o nic mnie już więcej nie pytaj – rzekł Tadeusz, dopijając ostatni łyk malinowej herbatki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *