Jesienne dywagacje

Dwa tygodnie temu nastała kalendarzowa jesień, a mimo to przez cały ten czas aż do teraz było ciepło jak w lecie. Córka nie mogła doczekać się momentu, aż zacznie w końcu padać deszcz i będzie mogła założyć swoje nówka nie śmigane kalosze. Aż w końcu nastał ten wymarzony dzień i nie wypadało mi odmówić obiecanego spacerku. Szczerze mówiąc, to nawet lubię jak leje taki rzęsisty deszcz, bo dzieci mają dużo frajdy. Córka moja na deszcz reaguje bardzo dobrze, gdyż wie, że będzie można się trochę powygłupiać i czeka ja jakaś nietuzinkowa sesja zdjęciowa.
Zachęcam ją do różnych dziecinnych wybryków i zabawy w wodzie. Tym razem miałyśmy dużo szczęścia, bo deszczu napadało co nie miara i można było polatać po kałużach. A wiadomo, dzieci lubią przesadę – więc trzeba było porządnie się schlapać i wlać sobie trochę wody do kaloszka. A jak już kaloszek cały przemókł to i przemokły doszczętnie skarpety i trzeba było powoli zwijać się do domu.
W tym czasie kiedy wracałyśmy, obserwowałyśmy otaczającą nas przyrodę. Po takim rzęsistym deszczu zdążyły już wyjść na chodnik ślimaki, pod wpływem uderzeń wody z drzew pospadały kasztany. Na naszej ścieżce nie było żadnej żywej duszy – ewenement, który zdarza się bardzo rzadko.
Żadnych mam z wózkami, miłośników psów, biegaczy, babć i dziadków z kijkami,żadnych dzieci na rowerach.Tylko my i deszcz.
Kiedy stałyśmy pod drzwiami za oknem robiło się już ciemno i wszyscy nasi sąsiedzi albo spuszczali rolety albo właśnie zasuwali zasłony. Sąsiad z przeciwka wyszedł na dwór w plastikowych klapkach, sprawdzić czy deszcz nie wyrządził żadnej krzywdy jego trzyletniej audicy, pani spod 23 wyszła na szybkie siusiu ze swoim czworonożnym pupilem. Kamper sąsiadów z boku przykryty był nierówno plandeką i gość od audicy poszedł ją poprawić. To się nazywa sąsiedzka pomoc. Dwóch ogrodników z osiedla zgarniało ostatnie liście z taczki, a pani z administracji zamykała bramę od osiedlowego placu zabaw. Wiatr porwał w górę liście i rzucił je bezwładnie przed siebie pogwizdując donośnie. W pobliskim kościele ksiądz nie spiesząc się wcale mówił swoje kazanie i pozdrawiał swoich parafian. Starsza pani od lat dbająca o kwiaty przy ołtarzu stała przed mała figurka Matki Boskiej, znajdującej się przed kościołem i żarliwie modliła się do Boga. Unosząc ręce ku górze głośno wymawiała jego imię i zupełnie nie zwracała na nikogo uwagi. Przed paczkomatem trzy osoby tkwiąc nosami w komórkach czekały na swoją kolejkę. Pobliskie Żabki chowały skrzynki z żywnością w obawie przez zniszczeniami od burzy i wiatru. Kwiaciarnia na rogu kończyła tworzyć ostatnia wiązankę. Robotnicy przy włoskiej restauracji zajadali się chlebem i parówkami popijając niskoprocentowe piwo pszeniczne. Drobny deszczyk przeobraził się w mocno lejący się deszcz, wietrzyk w potężna wichurę, z ciepłego dnia nie zostało żadnego śladu gdyż przyszedł nieprzyjemny drażniący chłód. W oddali tliło się malutkie światełko i przez okno widać było parę siedzącą przed telewizorem i jedzącą popcorn. W tym czasie kiedy wstali do okna, by zasunąć zasłonę, deszcz zdążył się już rozpadać na dobre po czym nastąpiło krótkie rozładowanie energii elektrycznej gdzieś na tyłach mojego osiedla i pojawił się charakterystyczny błysk flesza.
Ktoś z góry po wykonaniu kilku zdjęć postanowił zatrzymać wiatr, uspokoić bębniące o parapet wielkie krople deszczu i przywrócić panujący wcześniej ład i porządek. Ci co właśnie palili papierosy mogli znów wyjść na balkon lub na dwór i kilka razy dobrze się zaciągnąć. Chłopak co stał z dziewczyną w bramie, mógł dalej ją bajerować i zachęcać do namiętnych pocałunków, złodziej co akurat pakował do worka najkosztowniejsze błyskotki, mógł już wystawić nogę poza balkon w celu rychłej ewakuacji. Tatuażysta i masażysta mając dach nad głową kończyli swoje usługi i powoli zbierali się do domu. Dobrze oklepana i wymasowana pani Teresa mogła wrócić do swoich domowych obowiązków,a Pan Krzysztof z nową dziarą na udzie miał czym się pochwalić przed nową narzeczoną. Nie jeden rolnik szukający lub nie szukający żony cieszył  się już z opadów i  liczył  zyski z jeszcze nie zebranych plonów. Tylko ja wraz z dziatwą i nosem przyklejonym do szyby zastanawiam się co będziemy robić kiedy takich burz będzie więcej? Kiedy za oknem będzie bardziej depresyjnie? Może udamy się do pobliskiego masażysty albo tatuażysty… kto wie?

 

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *